niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 9

-Chcieliśmy..- zaczęła kobieta jeszcze dwa lata temu będąca moją mamą- chcieliśmy z Tobą porozmawiać.. na osobności
-No trudno- zaśmiałam się- nie zawsze dostajemy od życia to czego chcemy
Na chwilę zapanowała cisza. Rodzice najwyraźniej zbierali się żeby mi coś powiedzieć, ale nie wiedzieli, która chwila będzie najbardziej odpowiednia.
-Może coś zjemy- zaproponował tata
-Nie jestem głodna- mruknęłam
W tym momencie poczułam na kolanie dłoń Adama. Momentalnie się uspokoiłam i spojrzałam na nich badawczo.
-To co chcecie?- spytałam ponownie
-Porozmawiać- powiedział tata
-Nie bardzo wiem czy mamy o czym rozmawiać..
-Chcieliśmy- zaczęła po raz kolejny mama spoglądając nerwowo na siedzącego obok niej tatę- żebyś wróciła do domu..
-Słucham?!- spytałam zaskoczona. Tego się nie spodziewałam
-Chcielibyśmy naprawić z Tobą relacje.. Źle się stało. te wszystkie wydarzenia.. Ale chyba sama rozumiesz.. świat zaczął się nam walić.. To było dla nas bardzo trudne..
-Przynajmniej nie kłamiecie- skomentowałam- praca zawsze była waszym światem i życiem. Nic innego się nie liczyło..
-Nie mów tak..
-A co?- warknęłam- prawda boli?
Dobrze wiedziałam co robię i nie zamierzałam przestać. Miałam najprawdopodobniej jedyną w życiu okazję by móc im wszystko wygarnąć. Szkoda tylko, że tak późno.
Mama przez chwilę wpatrywała się we mnie bez słowa. Bez najmniejszego problemu wytrzymałam to spojrzenie. Wiedziałam co teraz zrobi. Uderzy w jakiś czuły punkt, a przynajmniej tak będzie się jej wydawało. Teraz jej głównym celem będzie osłabienie przeciwnika, którym w tym momencie byłam ja.
-A co u Alana?- spytała po kilku sekundach
Zaśmiałam się w duchu. Właśnie tego pytania się spodziewałam. Wiedzieli, że na spotkanie nie przyjdę sama. Byli jednak przekonani, że towarzyszyć będzie mi Alan. Chłopak, którego samego mi wybrali.
-Całkiem dobrze- powiedziałam bez emocji wzbudzając tym u mamy jeszcze większe pragnienie poznania prawdy. Zawsze wszystko wiedziała. Nie było możliwości by jakaś informacja, jakaś sytuacja mogłaby przeminąć obok niej nie zauważona. Wiedziałam, że teraz jej myśli zaprzątał tylko siedzący obok mnie chłopak i nieobecność Alana.
-Rozumiem- powiedziała
To była tylko chwila. Zbierała siły. Znałam ją za dobrze by tego nie wiedzieć. Teraz zmieni temat. Będzie starała się ze mną ,,zaprzyjaźnić" zdobyć we mnie sojusznika, aby potem zacząć zadawać pytania nie tylko o Alana i Adama, ale także o całe moje życie. Żyłam z nią tyle lat pod jednym dachem, jako dziecko obserwowałam jej fałszywą grę z innymi ludźmi. Zawsze miałam nadzieję, że nigdy nie będę taka jak ona. Robiłam wszystko by być inna. Chciałam mieć prawdziwych przyjaciół, ale to właśnie najmniej się jej podobało. Pamiętam jak musiałyśmy udawać z Susan, że się nienawidzimy. Wszystko tylko po to, aby nie wydała się nasza przyjaźń.
-Zuza za Tobą tęskni- spróbowała kolejnego argumentu
W Biblii jest przypowieść o Synu Marnotrawnym. Właśnie tę ,,rolę" odgrywała w naszej rodzinie moja siostra. Była zaledwie kilka lat starsza, ale kiedyś chciała za wszelką cenę szybko dorosnąć. Zaszła w ciążę, wyprowadziła się i słuch po niej zaginął. Potem nagle zjawiła się w naszym domu z niemowlęciem. Nie minęło kilka dni, a Zuza zniknęła zostawiając dziecko, którym przez praktycznie cały czas zajmowała się specjalnie wynajęta niania. Mama, kiedy jeszcze tam mieszkałam widziała to dziecko może pięć razy i to tylko wtedy, kiedy mijała się na schodach z opiekunką. W sumie nic dziwnego. Mama nie znosiła małych dzieci. Zarówno ja, jak i Zuza byłyśmy wychowane nie przez rodziców, ale przez sporą ilość opiekunek. Może to dlatego zawsze odnosiłam się do rodziców z dystansem. Byli dla mnie zupełnie obcymi ludźmi jeszcze kilka lat temu. W tym momencie nie można było już mówić o żadnych więzach rodzinnych. Coś takiego po prostu nie istniało.
-Tęskni?- prychnęłam- jakoś nie zauważyłam
Od kiedy wyprowadziłam się na stałe z domu rodzinnego kilka razy dzwoniłam do swojej siostry. Chciałam się z nią spotkać, porozmawiać. Kilkakrotnie Zuza odmawiała, ale zdarzało się, że umawiałyśmy się na spotkanie. Nie zmieniało to jednak faktu, że za każdym razem odwoływała je w ostatniej chwili z jakiegoś zupełnie błahego powodu. Nigdy nie szukała ze mną pierwsza kontaktu. Potem stwierdziłam sądząc po jej głosie, że wcale nie jest zadowolona, że próbuję z nią nawiązać jakiekolwiek więzi. W końcu przestałam próbować. Od tego momentu nie miałam z nią żadnego kontaktu. Gdyby to była prawda, że kilka lat starsza ode mnie siostra za mną ,,tęskni" to zapewne próbowałaby się ze mną skontaktować. Jak na razie tego nie było.
-Może wpadlibyście do nas dziś na kolacje?- spytał tata
Trzymał stronę mamy. Miałam wrażenie, że precyzyjnie przygotowali cały plan działania. To było pierwsze nawiązanie do nieobecności Alana. Słowa ,,może wpadlibyście" odnosiło się zarówno do mnie i Adama, jak i do mnie i Alana. Wiedzieli, że nie przyjdę, jednak ciekawi byli jak będzie brzmiała odpowiedź. Dziwnie się czułam interpretując ich każde zdanie, ale to działo się już automatycznie w mojej głowie. Znałam ich dobrze i nie tylko potrafiłam przewidzieć każdy ich ruch, ale także wiedziałam do czego zmierza rozmowa.
-To zły pomysł- stwierdziłam nie patrząc nawet na ułamek sekundy na Adama. Zdradziłoby mnie to.
-Może jednak coś zjemy?- zapytał tata patrząc na moją na pół pustą szklankę wody
-Możecie- powiedziałam- to, że ja nie chce to jeszcze nic nie znaczy.
W sumie to od kiedy przejmują się moim zdaniem? Miałam wrażenie, że ich firmy znowu się rozwijają i aby mieć dobrą ich promocję znów potrzebują rodziny w komplecie.
Sądziłam, że potrafię przewidzieć ich każdy ruch. Stwierdzić ich myśli po mimice twarzy, ale musiałam przyznać, że t co zdarzyło się chwilę później zaskoczyło mnie. Siedziałam bez ruchu wpatrzona w drzwi. Mama uśmiechnęła się triumfująco w moją stronę.
W naszym kierunku zmierzał Alan.
Zerknęłam na równie zaskoczonego Adama. Miałam nadzieję, że to nie jest to o czym właśnie pomyślałam..
-Przepraszam za spóźnienie- zwrócił się do moich rodziców- ale były korki na mieście i...
-Zdrajca- warknęłam przerywając mu w połowie zdania
-Nie wiesz wszystkiego- powiedział spokojnie
-I nie chcę wiedzieć- powiedziałam wstając- nie chcę Cię już widzieć. Nigdy.
Wyszłam z restauracji szybkim krokiem. Słyszałam jak mnie wołają. Czułam, że ktoś za mną idzie. Liczyłam, że to Adam, bo nie ręczyłam za siebie jakbym odwracając się zobaczyła Alana...
______________________________________________________________

BLOG ULEGA ZAWIESZENIU, ponieważ mam teraz same sprawdziany (po kilka na jeden tydzień) bo w kwietniu kończę szkołę..
Muszę też się zacząć uczyć do matury i zacząć pisać prezentację maturalną..
Same zauważyłyście pewnie, że rozdziały są bardzo rzadko ostatnio, ale nie mam kiedy pisać.
Powinnam coś dodać pomiędzy maturami pisemnymi a ustnymi. Niestety na wcześniej raczej nie ma co liczyć..
Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie i będziecie czekać.
Jeśli macie jakieś koncepcje na to opowiadanie to piszcie w komentarzach.
Marcela x

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 8

Podsumowując, na gokartach poradziłam sobie całkiem dobrze. Miło spędziłam dzisiejszy wieczór, więc miałam doskonały humor. Całą drogę z toru, wraz z Adamem śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Cieszyłam się, że wszystko wróciło do normalności. Może to wszystko nie jest takie złe? Odkąd zaczęłam coraz częściej spotykać się z moim przyjacielem, miałam wrażenie, że moje życie znów stało się kolorowe. Nie błądziłam już we mgle, ale widziałam swoje życiowe cele i do nich dążyłam.
Nadal nie potrafiłam powiedzieć czym był dla mnie związek z Alanem. Kochałam go, a przynajmniej tak mi się wydawało, ale coraz częściej miałam wrażenie, że to nie jest to. Musiałam jeszcze raz wszystko przemyśleć, ale sądzę, że związek z Alanem długo nie przetrwa. Ostatnio nie dogadywaliśmy się zbyt dobrze, a właściwie prawie w ogóle.
-Megan!- usłyszałam szept
-Co?- zaśmiałam się patrząc na Adama
-O czym tak myślisz?- spytał już normalnym tonem
-O niczym ważnym- powiedziałam
Przez chwilę wzrok Adama spoczął na moich ustach, by powolnym ruchem przenieść się na oczy. Wiedziałam co to oznaczało, więc szybko odwróciłam głowę. Chciałam cieszyć się życiem, a nie mieć kolejne zmartwienia. Przez chwilę zaczęła panować niezręczna cisza. Nie bardzo wiedziałam jak ją przerwać, więc nie mówiłam nic. Adam chyba miał identyczny problem, ponieważ przez pięć najbliższych minut szliśmy w milczeniu.
-Spotkamy się jutro?- spytał, kiedy dotarliśmy pod mój dom
-Nie wiem- zaczęłam wahając się- w sumie to możemy.. ale wieczorem, bo rano mam zajęcia..
-Może tym razem ty przyjdziesz do mnie?
-Może..- zawahałam się po raz kolejny
Adam uśmiechnął się i ledwie musnął ustami mój policzek.
-Zadzwonię. Do zobaczenia.
Stałam jeszcze przez chwilę na dworze patrząc na oddalającego się Adama. Kim on właściwie jest w moim życiu? Zawsze był kimś więcej niż tylko przyjacielem, ale dotychczas traktowałam go bardziej jak brata, którego nigdy nie miałam, niż kogoś z kim mogłabym się związać.
Weszłam do mieszkania zamykając za sobą drzwi. Moim marzeniem było położyć się do łóżka i przespać wszelkie wątpliwości i problemy. Zawsze żałowałam, że nie da się załatwiać wszelkich ciężkich dla nas spraw właśnie w ten sposób. Zaśmiałam się na samą myśl. W sumie było by to całkiem zabawne.

Dwa dni później
Nie spotkałam się wtedy z Adamem, ponieważ okazało się, że oboje mieliśmy kilka ważnych rzeczy do załatwienia w tym czasie. Dla odmiany spotkałam się z Alanem. Musieliśmy omówić kilka rzeczy, ale nie doszliśmy żadnego porozumienia. Znaczyło to, że wciąż byliśmy razem. Nie miałam odwagi z nim zerwać. Nie potrafiłam po tym wszystkim. Wiele mu zawdzięczałam, ale nie byłam pewna także czy ten związek warto jeszcze ciągnąć. Potrzebowałam czasu. Czasu, którego nie miałam.
Ten dzień miał być swego rodzaju wyjątkowym. Otóż po ponad już dwóch latach miałam się spotkać z swoimi rodzicami po raz pierwszy. Miałam dziwne wrażenie, że na umówione spotkania przyjdzie tylko mama. Mimo to byłam ciekawa co oni ode mnie chcą.
Adam zadeklarował, że pójdzie ze mną. Znał sytuację, więc wiedziałam, że będzie obiektywny w ocenie. Potrzebowałam wsparcia, które w tym momencie tylko on jest mi w stanie dać.
 Byłam ciekawa czy się zmienili z wyglądu, charakteru..czym się zajmują..  Jednak wiedziałam, że będę musiała trzymać dystans. Bez powodu nie chcieliby się ze mną spotkać. U nich wszystko zawsze miało drugie dno.
-Gotowa?- spytał Adam dwie godziny później stojąc w progu mieszkania
-Chyba tak- powiedziałam powoli
Mieliśmy się spotkać w jednej z restauracji. Wybrałam jedno z najbardziej zatłoczonych miejsc. Nie potrzebowałam kameralnego miejsca, aby z nimi porozmawiać. Tłum mógł działać na moją korzyść i oni dobrze o tym wiedzieli.
-Uśmiechnij się - powiedział Adam, kiedy zbliżaliśmy się do umówionego miejsca
-Nie ma potrzeby- mruknęłam patrząc przed siebie.
Weszliśmy do lokalu, a kelner od razu wskazał nam zarezerwowany wcześniej stolik. Ruszyłam wolnym krokiem w jego kierunku. W tym momencie dwie postacie siedzące do nas tyłem odwróciły się, patrząc na nas z ulgą. Nie mogłam uwierzyć, że to własnie oni. Patrzyłam osłupiała na stojących przede mną ludzi, którzy mnie wychowali. Wyglądali zupełnie inaczej niż poprzednio.. niż dwa lata temu. Postanowiłam się jednak tym nie przejmować, chociaż wiedziałam, że będzie ciężko. Usiadłam na przeciw, a Adam zajął miejsce obok mnie.
-Więc co ode mnie chcecie?- spytałam patrząc na nich obojętnie na dwoje zupełnie już obcych mi ludzi
___________________________________________________

Długi ten rozdział nie jest, ale własnie skończyłam go pisać, a stwierdziłam, że już muszę coś dodać, bo w końcu o mnie zapomnicie ;)
Mam teraz mnóstwo nauki, bo w maju matura..
Boję się, że mogę jej nie zdać, a muszę..
Mam jeszcze masę sprawdzianów do napisania i do poprawy więc czasem nie wyrabiam z czasem, a pisanie 2 blogów to jednak jest swego rodzaju wyzwanie..xd